Dialog o losie i duszy
Stanislaw Vincenz (1888—1971)
KRZYWORÓWNIA
O WYSTAWIE
„Ze śmiercią mego dziadka pod koniec roku 1905, a po raz drugi jakie dwanaście lat później, po spaleniu starego domu pod koniec I wojny, świat dla mnie naprawdę się skończył. I potem chyba jeszcze jakie dwa razy. I to dobrze, bo na to się kończy, aby się znów zaczynało”.
Stanisław Vincenz, Koniec świata, 1959
Bracia Przybyłowscy, Władysław i Stanisław, mieli rzekomo po 50 nieślubnych dzieci — Hucułów („Perebylowczuki”). Na weselu Kazimierza Dobruckiego i Halszki Machowskiej w Delatynie Stanisław Przybyłowski przywiózł dwa wozy pełne familiantów huculskich, mających bronić młodą parę przed zawiedzionymi konkurentami do ręki Halszki. Zajeżdżał był do Kołomyi z całym dworem familiantów i swoją najukochańszą ówczesną Maryjką (śliczna) do zajazdu Sperbera.
Jerzy Stempowski, Dzieje rodu Vincenzów, ok. 1943
Stanisław Vincenz w wieku gimnazjalnym, 1901
Zajechał przed ganek czwórką skrzyżowaną z karoszy i śnieżnych siwoszy, zaprzężoną do złocistego rydwanu faetonu wiedeńskiego. Wsiadłem skokiem, bo konie niecierpliwiły się. Gdy wujcio strzelił z bicza, skoczyły w powietrze jakby na skrzydłach. Zaparło mi dech z podziwu. Lecz także z lęku. Ach, jak się bałem!
Powożąc, wuj Stasio nie wstrzymywał koni, tylko strzelał im batogiem nad głowami, a gdy bryczka zaczepiła gdzieś czy to o rów, czy o jar nad przepaścią Bukowca, konie wyciągały ją błyskawicznie i pędziły bez pamięci do góry czy na dół.
To było dla mnie startem z mego dzieciństwa w przyszłość. Ufam dotąd, że pęd diabelskiej karo-śnieżnej czwórki tak mnie uniósł, iż starość jeszcze teraz ma pewne trudności, aby mnie dogonić.
Krzyworównia, 1933, fot. L. Cipriani
„Te góry gubią w sobie wszystkie małe ludzkie rzeczy i osoby. I nie przestrzeń, lecz postać i przestwór ich piękna jest pierwszym krokiem do wieczności.
Idź dalej tą ścieżką! One są początkiem tego, co ponad przestrzenią, co ponad czasem. Wierchowina — nie wczorajsza, nie teraźniejsza, nie jutrzejsza. Tacy maleńcy jesteśmy schowani w tych górach, bez znaczenia wszystko co robimy, ale te przeczucia, które budzą one, zapewne odpowiadają, wiążą się w czymś z ich wyrazem wiecznym.
— Krzywo a równo”.
Stanisław Vincenz, Outopos, 1938
Karpaty Wschodnie, 1933, fot. L. Cipriani