Dialog o losie i duszy
Stanisław Vincenz (1888—1971)
BYSTRZEC
O WYSTAWIE
Dom w Bystrzecu, 1939
Dolina Bystrzeca zaczynała się na wysokości 700 m n.p.m. i ciągnęła się przez 8,5 kilometra na zachód wzdłuż grzbietu Kostrzycy. Licha droga wozowa dochodziła do cerkwi, do której na chram w drugą niedzielę sierpnia ściągali Huculi z rozległej żabiow-skiej okolicy. Dalej wiódł najzwyklejszy huculski płaj. W 1928 r. z wielkiego Żabiego wyodrębniono gminę Dzembronia, a Bystrzec był jej przysiółkiem. Huculskie domostwa w liczbie ok. 80 numerów rozlokowały się na nasłonecznionych stokach. Na końcu doliny stała chata Piotra Gotycza, wzniesiona na ok. 900 m n.p.m. A jeszcze wyżej, tam gdzie mieszkał Petro Matarżuk, stanął – z numerem 102, widocznym na zachowanej fotografii – dom Stanisława Vincenza. Wzniesiony z drewnianych okorowanych i ostruganych belek, podobny do huculskich chat, tkwił zanurzony w zapachu najlepszych w Karpatach Wschodnich, nieprzejrzanych sianożęci. Jego ściany „promieniowały łagodnym blaskiem”, jego wnętrze wypełniał szmer trzech potoków łączących się w pobliżu, za jego oknami zwartą ścianą stały uroczyste świerki, drzewa domowe. Żeby w takim domu zamieszkać, należało się poczuć wolnym człowiekiem.
Dom w Bystrzecu, 1927
Dom w Bystrzecu, 1934
Bystrzec oddalał od ludzi gościńca, letników, harcerzy, ludzkiej ciżby i gwaru, od cywilizacji obrotu pieniężnego, której w końcu ulegli Huculi z dolin. Był odpowiedzią na życiowe zawirowania i niepowodzenia, był zarazem konsekwencją postawy filozoficznej, był wyborem. Bystrzecka chata była zresztą swoistym domem w podróży, domem wędrowca, uwolnionym od ciężaru gospodarstwa, trochę jak pasterska koliba na połoninie zasiedlana sezonowo i wyposażona w niezbędne sprzęty. Był to dom, w którym człowiek mógł się zajmować samym sobą w takim sensie, że był panem czasu, działania, myślenia, patrzenia i snu. Z czasem Bystrzec powoli przestawał być domem, stawał się miejscem i nie-miejscem, kroplą i morzem, drobiną i całością, ciałem niebieskim i kosmosem. Rozrzedzenie powietrza, zamglenie, ostry skos światła spomiędzy chmur, banalne zjawiska atmosferyczne, jakich nie szczędzi kapryśna górska aura, powoli układają się w system znaków pisma światowego, rysują na tle krajobrazu figury, opowiadają historie. A najczęściej jedną: o nieśmiertelności, kosmicznej miłości ożywiającej świat, o godach świata.
Bystrzec, 1933, fot. L. Cipriani
Vincenzowie z gośćmi przed domem w Bystrzecu, 1933, fot. L. Cipriani
Ostatni goście w Bystrzecu, sierpień 1939
Vincenzowie z przyjaciółmi i sąsiadami w Bystrzecu, 1934
Woła was niebo; nad wami rozwita
Piękność swe kręgi toczy; cóż, gdy biedna
Źrenica wasza do ziemi przybita!
Tę niemoc skarci Siła Wszystkowiedna!
(Dante Alighieri, Czyściec, pieśń 14)






